Thursday, February 13, 2014

zostal ci deszcz

Ta cieńka linia między prawdą a fikcją
Konsekwencją kłamstw strawionych z czerwonym winem
Wylanym na biały dywan.

Metalowa puszka myśli
Powciskanych w ciemne kąty wyobraźni
Byle nie tam, byle nie dzisiaj

Ukrywałeś się tyle lat
Bezczelny draniu pożyczonych taśm
Przepisanych książek.

Już został ci tylko deszcz
Czarne chmury przynoszące dźwięk
O parapet ze schodzącą farbą.


Jak długo jeszcze, niewierny człowieku
Będziesz polegał
Na własnej głupocie?


Jak długo, biedaku
O zaczerwienionych oczach
Będziesz żebrał o każdy promień nadziei?


Zniknęła, a z nią,
Ostatnie krople wina
Wierzących w jad twego języka.


Teraz możesz gnić w owocach swego życia
Nikt już ci nie uwierzy,
Nikt nigdy, na pewno
Nawet twoje własne ego.
Czołgając się od stóp do stóp
Błagać będziesz o przebaczenie
Win
I kto wtedy usłyszy?
Kto zmiękczy swe serce dla ciebie,
Kamienny draniu?

Ty, który życie spędziłeś plecami do innych
Teraz potrzebujesz wzroku współczucia.
Ty, który nie wybaczałeś
Mszcząc się nawet na najbliższych,
Teraz sam jesteś, sam sobie winny.
Złodzieju miłości
Bezlitosny draniu
Ukradłeś każdą szansę na lepsze
Zabiłeś każdy promyk nadziei
Zgasiłeś każdą świeczkę
Tak mozolnie zapalaną.
I teraz
Nawet ironia śmieje się z ciebie
Bo tyle dołków wykopałeś
A w końcu sam w nie wpadłeś.

Czy obudzisz się kiedykolwiek?
Czy zobaczysz, że tylko ty byłeś przeciwko sobie?

/obudź się, który śpisz, a zajaśnieje ci światło/

Obudź się, nim będzie za późno.

No comments:

Post a Comment